No cóż, moi drodzy, nie da się ukryć, że uważam PULSE za jeden z najlepszych albumów koncertowych jakie słyszałem. Już nawet nie chodzi o zawartość, bo ta jest absolutnie klasyczna, ale o jakość nagrania, jakość samej strony technicznej. Naprawdę, uwielbiam słuchać tego albumu. Pożyczyłem go kiedyś, lata całe temu, jeszcze na studiach od kumpla w wersji first press, czyli w tekturowej okładce z migającą diodą. Już wtedy mnie zachwycił. I, głupi, oddałem ją!!! A trzeba było poczekać, aż prawowity właściciel po prostu o niej zapomni!
Ostatnimi czasy, już w obecnej pracy, Sławek, wspaniały człowiek, który słucha bardzo porządnej muzyki, przyniósł właśnie to pierwsze wydanie, abyśmy sobie w pracy posłuchali.
Ostatnimi czasy, już w obecnej pracy, Sławek, wspaniały człowiek, który słucha bardzo porządnej muzyki, przyniósł właśnie to pierwsze wydanie, abyśmy sobie w pracy posłuchali.
Często tak robimy. On przynosi Deep Purple, Black Sabbath, UFO i Nalepę, a ja Tangerine Dream, Jarre'a i Porcupine Tree :-) No, ale wracając do tematu. Przyniósł PULSE'a i wrzuciliśmy do odtwarzacza. Nasza praca osiągnęła zupełnie inny wymiar. Wydajność skoczyła o 300%. Nasze umysły osiągnęły zupełnie inny, wydajniejszy tryb pracy, wspomagany dźwiękami sączącymi się z głośników. I wtedy mówię do Sławka: "Słuchaj, sprzedaj mi tą płytę." Zaśmiał się tylko. Wcale mu się nie dziwię. Odtąd zacząłem polować na PULSE'a w pierwszym wydaniu. Niestety, nie udało się jak do tej pory... Ale kupiłem sobie za 20 zeta we wiadomym sklepie to wydanie, które jest przedstawione na zdjęciu. Co prawda to nie to samo, ale najważniejsza w końcu jest muzyka, a nie migające diody, prawda?
PS
A pierwsze wydanie i tak sobie kiedyś kupię, a co!
O proszę, jak będę jechał do wiadomo jakiego sklepu po nowego KJ to będę też musiał odwiedzić kącik z Floydami:)
OdpowiedzUsuńSłuchajcie więcej płyt a potem wystąpcie ze Sławkiem o podwyżkę;)
OdpowiedzUsuńA wiesz, Lee, to jest świetna myśl!
OdpowiedzUsuńRolu, PULSE za 20 zeta już nie ma -kupiłem ostatniego. A przede mną goąściu chwycił w tej samej cenie "Delicate sound of thunder". A było to już chyba dwa miesiące temu.
Pink Floyd z lat 90 to już "taka siódma woda po kisielu" ale ten album jest zadziwiająco udany. Wśród albumów koncertowych jeden z ciekawszych, i do dziś,
OdpowiedzUsuńjak czasem słucham, a nie jestem fanem dokonań tej grupy bez Watersa, to słucham do końca.