Pokaż przykład MUSIC ON THE HEAD: Coma -Czerwony album -in search of the lost chord.

sobota, 3 grudnia 2011

Coma -Czerwony album

Coma

   No nie wytrzymałem! Niestety, przesłuchanie 40 płyt Beethovena na raz to ponad moje siły. Do tej pory przesłuchałem pięć. Ale co się dziwić, skoro na urodziny (były wczoraj) dostałem od swojej żony ukochanej najnowsze dzieło chłopaków z Comy. Słucham go po raz chyba setny ;-)
   I co my tu mamy? Mamy kawał porządnego, rockowego grania! Płyta zupełnie inna od "Hipertrofii", bliższa debiutowi i "Zaprzepaszczonych sił...", chociaż ten drugi album uważam za najsłabszy w dyskografii. "Excess" łaskawie pomijam, bo nijak się ma do całej reszty. Koncertówka i symfoniczne wygłupy też się nie liczą.
   Ale wracając... Mamy tu singlowy "Na pół" -świetny, lekki, doskonale zagrany numer (idealny właśnie na singiel!), mamy tu niewinnie zaczynający się, ale wchodzący w szybkie, ostre granie "W chorym sadzie" oraz jak dla mnie najlepszy, dodający energii "Los cebula i krokodyle łzy". Ta piosenka powinna być puszczana na terapii dla ludzi z depresją. Jest tak przepełniony pozytywną energią, że aż dziwne, że to Coma zagrała. W ogóle to chyba pierwszy album tego zespołu z tak pozytywnym oddźwiękiem. A tak się bałem, że po typowo nabijających kabzę "Excess" i "Symfonicznie"  zespół nie nagra nic dobrego!

7 komentarzy:

  1. Ja od kilku lat nie mogę się przekonać do Comy. Raz ich widziałem na żywo na Szczecin Rock Festivalu i rewelacji nie było. Ale chyba dam im jeszcze jedną szansę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zacznij koniecznie od "Pierwszego wyjścia z mroku" -do dostania za 19.99 w pewnym sklepie z literkami eM w nazwie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja ich slucham o debiutu..od 2003 roku..i powiem ze tego mi brakowalo w polskim rocku od bardzo dawna /no moze Lipa tylko sobie radzi/..ciezka muza i poetyckie teksty...i tak Coma zostala ze mna do dzis..maja slabsze i gorsze plyty /chocby hipertofia i exces/ ale nie schodza ponizej poziomu..kilka koncertow zaliczylem przez te 8 lat ich istniania i powiem jedno - ich koncerty to majstersztyk..te inprowizacje w utworach ktore je wydluzaja..po tym poznac dobrych muzykow..a chlopaki z Comy sa nimi niewatpliwie. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ludzie strasznie narzekają, że Coma wyszła z tych depresyjnych piosenek, nagrywając coś tak energetycznego jak ta płyta. A jak dla mnie jest w porządku... Trzeba tylko wyrwać się z tego myślenia "och Como, utopmy się razem w oceanie rozpaczy", z czym miałam pewien problem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze napisane, droga Moniko! Szczególnie ten zwrot o oceanie rozpaczy -super :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dlaczego jeszcze nie mam tej płyty! Skandal! Armageddon! Uwielbiam Comę.

    OdpowiedzUsuń
  7. @quid z tymi poetyckimi tekstami to bym jednak uważał, wielu doda do tego określenia przedrostek "pseudo".
    Roguc wokalnie jednak daje radę bardzo, muzyka też spoko. Rolu wspomniał o koncertach. Rogucki ma taki problem, zapewne wyniesiony ze szkoły aktorskiej, że gra koncerty jak spektakle. Zawsze w ten sam sposób. Gdy promowali "Pierwsze..." byłem chyba na ich 4 koncertach. Kurka no, dokładnie te same wyuczone ruchy, reakcje, odzywki do publiczności. Za pierwszym razem było super, przy drugim, trzecim już nie. No i gdy był we Wrocławiu w empiku, podpisywał płyty, z solowego albumu, zachowywał się jak buc. Nie chciał dopowiadać na pytania prowadzącego, jakby ten mu kota wcześniej skrzywdził, a pewną dziewczynę z publiczności najnormalniej w świecie wyśmiał.

    OdpowiedzUsuń