Pokaż przykład MUSIC ON THE HEAD: Kinsky -Copula Mundi -in search of the lost chord.

czwartek, 1 września 2011

Kinsky -Copula Mundi

Kinsky

   Byłem na ich koncercie. To był rok bodajże 1993. I zapamiętam to do końca życia, to jak do tej pory najlepszy koncert na jakim byłem! Nie był to zwyczajny wieczór. Publika żywo brała udział w przedstawieniu, na przykład gdy na parkiet wyszedł jeden z członków zespołu grając na saksofonie i ciągnąc na sznurze drugiego, który słaniał się na boki, czasem upadając. Wszyscy rzuciliśmy się na nich, jedni próbowali rozwiązać więzy, a inni jeszcze bardziej je zacisnąć. W rezultacie wszyscy staliśmy się kłębowiskiem ciał ciągniętych na sznurze. Powiewała nad nami czarna flaga, a na koniec każdy został na czole wysmarowany jakąś czarną cieczą. Zostałem ochrzczony na dożywotniego fana tego dziwnego zespołu. Po koncercie Paulus von Kinsky złożył autograf z dedykacją na podsuniętej mu płycie. To właśnie ten egzemplarz, co na zdjęciu.
   Kinsky to zespół, który był największym objawieniem polskiej sceny rockowej lat 90, ich muzyka, teksty śpiewane po polsku, rosyjsku, angielsku i łacinie, to wszystko było czymś niesamowitym! I do dziś tak jest. Ta wściekła mieszanina doom metalu, industrialu i cholera wie czego jeszcze tak głęboko mi wlazła pod czaszkę, że raz na jakiś czas po prostu muszę posłuchać ich muzyki. 
   Chciałem Wam napisać, na jakie utwory warto zwrócić szczególną uwagę, ale tak naprawdę, to płyty trzeba posłuchać od pierwszej do ostatniej sekundy. CD dodatkowo ma jeszcze cztery kawałki, których nie ma na kasecie -to jak darmowa szpryca dla narkomana na głodzie!
   A wszystko zaczęło się od audycji Piotra Kaczkowskiego, gdzie usłyszałem "Światłem ciała jest oko"...

4 komentarze:

  1. Zgadza się...Rewelacyjna muza na światowym poziomie...Dzisiaj by chyba odnieśli jeszcze większy sukces.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chaos... chaos... Wizja chaosu... Za pierwszym przesłuchaniem, a było to niemal od razu po wydaniu tego cuda,nic nie zapamiętałem. Absolutnie. Muzyka z niesłychanym przerostem treści nad bezkształtną formą.Brak planu,budowy,, kompozycji,wrażenie bezładnej improwizacji.I znienacka na koncercie okazało się, że to nie jest improwizacją.Że oni to są w stanie odtworzyć... I na koniec wielki finał.Czerń którą wysoko nad głową rozświetla tylko światło słońca wpadające przez dwa otwory w kształcie oczu... Tak to sobie zawsze wyobrażałem.. Płyta piękna w swoim bezładzie.

    OdpowiedzUsuń
  3. wróciliśmy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezu... Naprawdę? Proszę o więcej szczegółów!

      Usuń