To pierwsza solowa płyta Pana Budzyńskiego. Wydana w 2002 roku, mogła być dużym zaskoczeniem dla fanów przywykłych raczej do mocniejszych dźwięków granych przez macierzysty zespół Artysty, Armię. Tutaj tego nie znajdziemy. Cała płyta jest poetycką wycieczką do czasów dzieciństwa okraszoną subtelnymi muzycznymi pejzażami opartymi na gitarach akustycznych oraz elektronicznych plamach tworzących razem delikatną atmosferę spokoju i refleksji. Można doszukać się tam wpływu muzyki wschodu o raz średniowiecza, aczkolwiek jest to dosyć luźne skojarzenie.
Oczywiście teksty są autorstwa Budzyńskiego i oczywiście aby je zrozumieć trzeba się oderwać od otaczającej rzeczywistości i przenieść się w przestrzeń podlegającej zupełnie innym prawom. Prawom zawiłej poetyki, której sens jest tak do końca znany chyba tylko autorowi.
Cała ta mieszanka daje nietuzinkowy efekt. Płyta intryguje i zmusza do przemyśleń, to piękna, intelektualna wycieczka.
Bardzo kolorowa płyta. Szczera i dziecięco naiwna. Spora odmiana po armijnych ciężarach.
OdpowiedzUsuń