Pokaż przykład MUSIC ON THE HEAD: Jean Michel Jarre Oxygene -in search of the lost chord.

wtorek, 5 czerwca 2012

Jean Michel Jarre
Oxygene

Jean Michel Jarre


   Od tej płyty tak naprawdę zaczęła się kariera Pana Jarre'a. Wcześniej nagrał trzy płyty z eksperymentalną muzyką elektroniczną, które rozeszły się bez echa. Materiały z nich pojawiły się niedawno na drugim krążku z dwupłytowego albumu "Essentials & Rarities", ale dopiero "Oxygene" okazał się międzynarodowym sukcesem artysty.
   Pierwszy raz usłyszałem tą płytę w podstawówce. Pewnego dnia przyszedł do mnie kolega z prośbą przegrania kasety. Byłem wtedy szczęśliwym posiadaczem (no, nie do końca ja -to był ojca sprzęt) magnetofonu dwukasetowego i czasem z chłopakami sobie zgrywaliśmy różne rzeczy. Wtedy przyniósł do skopiowania kasetę, na której z jednej strony było nagrane Pet Shop Boys "Actually" z ich ówczesnym hitem "It's a sin", a na drugiej właśnie "Oxygene" Jarre'a. O ile muzyka Pet Shop Boys nie zrobiła na mnie większego wrażenia, to "Oxygene" to było to! To był ten dźwięk, którego szukałem, to było to, co w sercu grało mi od pewnego czasu i nie wiedziałem gdzie tego szukać, ani o jakich wykonawców się pytać. Teraz już wiedziałem: JARRE. To nazwisko miało pozostać na pierwszym miejscu aż do końca podstawówki, do czasu poznania Tangerine Dream.
   To ponadczasowa muzyka. Zresztą, 95% populacji ludzkiej zna te melodie. Może nie wie, że to akurat "Oxygene", ale wie, że to Jarre.
PS
   Zajrzyjcie do bloga Damiana Koczkodona, a szczególnie do postu w którym na krótkim filmie Jarre prezentuje swoje instrumentarium z tamtego okresu. A poniżej film w 3D z odegrania całego albumu na tychże właśnie analogowych staruszkach. Potrzebne okulary. Miłego słuchania i oglądania!


4 komentarze:

  1. Uwielbiam. Późniejsze krążki Jarre'a też są świetne ale co Oxygene to Oxygene:)

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie pierwsze było "Equinoxe" ale łykam wszystko, no prawie wszystko, co wyszło spod palców Jarre'a :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dokładnie, też wszystko jak leci.A Oxygene cóż.. Niezwykła, rozległa przestrzeń, tworzona przy pomocy tak prostych rozwiązań technicznych... Płyta będąca dla muzyki elektronicznej czymś porównywalnym z wynalezieniem koła dla historii techniki.. Za sam pomysł z generatorem szumu puszczanym przez gitarowy flanger należałby się medal w kategorii "jak zrobić coś z niczego".. I ten klimat, przestrzeń, chłód, a jednocześnie ciepłe brzmienia analogowe.. I to przełomowe odkrycie, że na syntezatorach można tworzyć zwarte formy, przeboje, a nie tylko 20 minutowe improwizacje..

    OdpowiedzUsuń
  4. Oxygen... coś niesamowitego. Mimo że jestem antyfanem wszelkiej elektroniki, to jednak ta płyta ma w sobie sporo magii...

    OdpowiedzUsuń