Co za szczęście, że nie kupiłem tej płyty, tylko najpierw sprawdziłem co na niej jest w Deezerze! Porządnie bym się wkurzył, że wydałem prawie 50 zeta na ten zestaw remiksów. Bo to nie jest kolejny album z debiutanckim materiałem, tylko zbiór przeróbek piosenek z poprzedniego wydawnictwa grupy, czyli z "Restriction". I, jak może pamiętacie, gdy "Restriction" już nie za bardzo mi podeszło, to ten zestaw kompletnie mi się nie podoba. Całość jest całkowicie obdarta z tej niezwykłej przestrzennej elektronicznej otoczki, aury tajemniczości i refleksji a w zamian mamy dyskotekowe, puste rytmy mające się nijak do dotychczasowej twórczości zespołu. Przesłuchanie do końca ""Unrestricted" kosztowało mnie sporo nerwów i przez cały czas trwania albumu zadawałem sobie wciąż to samo pytanie: Po co?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz