Pokaż przykład MUSIC ON THE HEAD: SBB -Iron Curtain -in search of the lost chord.

wtorek, 7 lutego 2012

SBB -Iron Curtain

SBB



   Słucham tej płyty już chyba miesiąc. Pierwsze wrażenie było bardzo negatywne, album raził mnie pretensjonalnością, manierą wokalną Skrzeka, wydawał mi się strasznie pompatyczny i nagrany trochę na siłę. Ale coś mnie ciągnęło do tej muzyki. Mimo takich niezbyt pozytywnych wibracji, cały czas gdzieś tam w głębi mnie jakieś wewnętrzny głos kazał przesłuchać "Iron Curtain" jeszcze raz. I jeszcze. I tak dziś mogę stwierdzić, że cała płyta nie jest taka zła. Tylko trzeba znaleźć czas, żeby się z nią zaprzyjaźnić.
   Lecz mimo tak długiego czasu "asymilacji" nie wszystko mi się tutaj podoba. Muszę przyznać, że wokalne uniesienia w "Rozmowie z Mistrzem" są tragiczne i brzmią jak przygrywka restauracyjnej kapeli do kotleta. Zresztą tak samo odbieram "Dopóki Żyje Matka Jesteś Dzieckiem". Bardzo podobają mi się z kolei wszystkie utwory... instrumentalne! Tam, gdzie nie ma śpiewu (który to właśnie wprowadza najwięcej tego patetyczno-pretensjonalnego zgrzytu) jest bardzo fajnie. Muzyka brzmi ciepło, wręcz otula dźwiękiem. Jedyną piosenką, która naprawdę bardzo mi się podoba są "Góry Tańczące". Tutaj podoba mi się wszystko: i muzyka, i tekst, i śpiew Skrzeka. 
   Bardzo możliwe, że wielu nie zgodzi się z tymi moimi wynurzeniami, w końcu SBB to zespół, który zapisał się bardzo mocno w historii polskiego rocka. Niestety, nawet wielcy tego świata mają swoje gorsze chwile. I o tym traktuje właśnie "Rozmowa z Mistrzem", tyle tylko, że to oni zdają się być tymi podstarzałymi Mistrzami, którzy nie potrafią zrozumieć młodych.
   Jeszcze jedno. Tytuł płyty. Po cholerę nadawać angielski tytuł płycie, skoro nie ma tam nawet jednego wyrazu zaśpiewanego w tym języku? Nawet tytułowy utwór ma tekst po polsku... Megalomania????

6 komentarzy:

  1. Fajnie że zacząłeś justować tekst Edgar, dodaję Cię do moich ulubionych blogów ;)
    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również dodaje ciebie Edgar Szacunek :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki, chłopaki! Tyle, że ja cały czas tak samo justuję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Sorki, pomyliłem Cię z innym kolegą o ksywce Paci. Co do wniosku: "Po cholerę nadawać angielski tytuł płycie, skoro nie ma tam nawet jednego wyrazu zaśpiewanego w tym języku?" Tak już niestety jest że maniera pisania przez polaków po angielsku na stałe zakorzeniła się w naszej kulturze. Jest to żenujące, ale logiczne jeżeli chcą swoje płyty sprzedawać na Zachodzie. Z drugiej strony mogliby robić po prostu opisy dwujęzyczne i byłoby dobrze. Ale.. może się wstydzą swojego języka? Niedawno Rudź powiedział że na jego płycie są bardzo ważne tytuły. No tak, ale skoro translator Google z ich tłumaczeniem dobrze sobie nie radzi, to albo trzeba samemu dobrze znać angielski. Albo prosić autora o ... tłumaczenie z obcego na nasz. Trochę bez sensu, nieprawdaż?

    OdpowiedzUsuń
  5. Heh, pewnie, że tak. Śmieszą mnie takie pseudo-profesjonalne zagrywki. Albo opisy we wkładkach typu "On drums: Paweł Brzęczyszczykiewicz" :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten wokal Skrzeka jest faktycznie tragiczny, w odróżnieniu do niektórych instrumentalnych fragmentów, gdzie sobie świetnie radzi z "parapetami"

    OdpowiedzUsuń