Pokaż przykład MUSIC ON THE HEAD: stycznia 2012 -in search of the lost chord.

wtorek, 31 stycznia 2012

Yello -You Gotta Say Yes to Another Excess & Solid Pleasure

Yello

   Dziś dwie płyty Yello na raz. Czemu? Ano dlatego, że są na jednej kasecie! C-90, mówi Wam to coś? 45 minut na stronie, więc dwie płyty wchodzą. A przynajmniej kiedyś wchodziły. Bo gdy albumy były wydawane na vinylu, to rzadko kiedy były dłuższe. Teraz, kiedy płyta CD może pomieścić nawet 80 minut muzyki, to taki układ by nie zdał egzaminu. Ale kto dziś kopiuje płyty na kasety? Wszystko jest walone do empetrójek -na własne życzenie pogarszamy jakość słuchanej muzyki. 
   Ludzie! Nie używajcie empeczy! Używajcie kaset!!!!! "Zwariował." -wielu z Was pomyśli. Może trochę zwariowałem. Ale prawda jest taka, że mp-3 tłamsi muzykę. Jeśli już kompresujecie SWOJE płyty, to kompresujcie do FLAC-a. Format bezstratny, zajebisty :-)
   Ale ja w sumie nie o tym chciałem... Te płyty, które są na tej kasecie, to kwintesencja starego Yello. Śmiałbym nawet wysunąć tezę, że debiutanckie "Solid Pleasure" jest najlepsze... W sumie, to po "Stelli" grupa zaczęła skłaniać się ku bardziej popowym dźwiękom. Ale tu mamy cały ten dźwiękowy kolaż, to wręcz filmowe budowanie klimatów, które pokazuje Yello z ich najlepszej strony. To wszystko, czego na "Touch" zabrakło. Cóż, może jeszcze kiedyś wrócą do korzeni...

niedziela, 29 stycznia 2012

Uśmiechnij się -jesteś w Szczecinie

Uśmiechnij się -jesteś w Szczecinie

   Jakiś czas temu wędrując piechotą po mieście znalazłem sprayem na murze narysowane takie coś. I morda mi się ucieszyła! Telefonem zrobiłem fotę i w sumie o tym zapomniałem. Dziś jednak, przeglądając zawartość karty pamięci, znalazłem ją i pomyślałem sobie, że jeden taki sprayowy rysunek budzi więcej pozytywnych emocji niż ta cała PR-owska walka o wizerunek miasta w stylu "Floating Garden".
   I dziś, mimo, że mróz za oknem i rachunek za gaz pewnie skoczy pod niebiosa, proponuję wam taką pozytywną iskierkę na początek tygodnia!
   Edgar rozgrzebany i czeka na części. Paczuszka powinna dojść jutro, może pojutrze. Więc niedługo odbędzie się Wielkie Lutowanie, bo jak na razie biedny Eddie wygląda tak:

Edgar SH-1

   ...tak, tam gdzie są te kółeczka i kwadraciki BYŁY jakieś części elektroniczne :-)

piątek, 27 stycznia 2012

Ministry -Twitch

Ministry -Twitch

   Jechałem z albumami Ministry tak jakoś od końca. Więc dziś najwcześniejsze wydawnictwo jakie mam. "Twitch". Jakby go posłuchać tuż po albo przed "Psalm 69" to można by pomyśleć, że grają dwa różne zespoły.
   Cóż my tu mamy! Elektroniczno-popowe przygrywki jak na przykład "Just Like You" albo "The Angel" przy których nawet nie warto za bardzo się rozpisywać, ale też jest jest całkiem fajny, dwunastominutowy, "Where You at Now? / Crash and Burn / Twitch (Version II)" pełen niepokojącego, brudnego, a nawet industrialnego zgiełku przyprawionego samplerowymi wstawkami. I to w sumie ten jeden kawałek jest jedynym ciekawym utworem na tej płycie. Cóż, prawdziwe Ministry dopiero miało się narodzić....

środa, 25 stycznia 2012

Roger Waters -The Collection

Roger Waters

   Kolega mi pożyczył! Dostał pod choinkę od rodzinki. Farciarz... Zestaw ładnie wydany, zawiera płyty studyjne artysty, jego operę, podwójny CD z trasy koncertowej "In the Flesh Tour" i DVD z tej samej trasy. No i oczywiście książeczkę ze szczegółowym opisem płyt. Przesłuchałem sobie wszystko. Ale muzyka Watersa nie należy do twórczości, którą można sobie raz posłuchać i odłożyć na półkę. Zbyt dużo umyka. Trzeba słuchać, czytać teksty, słuchać i próbować zrozumieć. Muszę ubłagać Sławka, żebym mógł potrzymać tego boxa jeszcze jakiś tydzień...
   Tylko dlaczego płyty są umieszczone w dziadowskich, papierowych kopertach? Płyty ciężko wychodzą i aż czuję, jak się rysują trąc o papier...

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Tango Down


   No to mamy wojnę. Internetową. Wszyscy boją się, że policja zapuka do drzwi i urwie od Internetu. Kto ma rację? Czy na moim blogu są linki do nielegalnych treści? Nie wiem. Sam robię zdjęcia okładek płyt i kaset, których słucham, ale cykl Internetowe Zajawki składa się z linków do utworów i filmików znalezionych w sieci. Jak mam sprawdzić, czy znalazły się tam legalnie?
   Żeby nie było stronniczo użyczę głosu Panu Hołdysowi i zacytuję jego wypowiedź z Facebooka:

"Kiedy wreszcie na temat paktów ACTA, SOPA i PIPA ktoś kurwa zapyta okradanych? W kółko czytam wyłącznie o protestach kradnących. Wychodzi na to, że w XXI wieku świat zmierza ku legalizacji kradzieży i gwałtu, a szukanie złodzieja i gwałciciela nazwie "pozbawianiem praw". Tak. Politycy, prawnicy i internauci szukają platformy dla zalegalizowanaia gwałtu na ludziach twórczych, by odebrać im prawa do własności intelektualnej - ludziach, którzy cały ten postęp ciągną własnymi rękami i umysłami. Proponuję, by równie gwałtownie spróbowali zaatakować protestami policje całego świata za totalną penetrację sieci w poszukiwaniu pedofilów - bo robi się to dokładnie tak samo. Przegląda treści, pdogląda konta, wiska portale. Ta troska o lewusuów mnie przeraża. Zapytacie w końcu ofiary co o tym sądzą? Może jakiś kongres z ich udziałem?"

   No i następny dylemat... Czy umieściłem ten cytat legalnie? 

   Pytania można mnożyć w nieskończoność. Czy wrzucenie teledysku na Youtube to okradanie artysty, czy też propagowanie jego twórczości? W końcu ktoś posłucha, spodoba mu się i może kupi płytę? A czy Pan Hołdys, grając sobie "Stairway to heaven" na gitarze, płaci za to chłopakom z Led Zeppelin? A co z biciem Gitarowego Rekordu Guinessa? Sześć tysięcy luda ma zapłacić za PUBLICZNE zagranie "Hey Joe"????? Sami kryminaliści, ja pierdzielę....

piątek, 20 stycznia 2012

Ministry -The Land of Rape and Honey

Ministry

   To pierwsza kaseta Ministry jaką sobie kupiłem! I tak naprawdę od niej zacząłem słuchanie kapeli Ala Jourgensena. A zaczęło się od "Stigmata", które pierwszy raz usłyszałem na imprezie we wspominanym już tutaj Słowianinie. To zresztą pierwszy kawałek na płycie. Tak mnie porwał, że kilka dni później stałem się szczęśliwym posiadaczem kasety "Land of Rape and Honey". Oprócz chyba najbardziej znanego "Stigmata" jest tu całe mnóstwo świetnej muzyki, w której już słychać początki industrialnej rzezi, której apogeum miało nastąpić w następnym albumie zespołu -"Psalm 69". Chociaż i tutaj jest ostro, na pewno ostrzej niż na wcześniejszym "Twitch".
   Ciężko mi się pisze o konkretnych utworach gdy słucham kaset, bo czasem trudno policzyć, który kawałek właśnie leci. Na CD wystarczy spojrzeć na wyświetlacz, na vinylu od biedy można policzyć rowki, jak się człowiek uprze, a przy taśmie... Chwila nieuwagi, skupienia się na czymś innym na kilka minut i już nie wiadomo, czy słuchamy utworu drugiego, trzeciego czy może już czwartego. Zwłaszcza, gdy materiał jest nowy, albo nie słuchany od lat... Do tego jeszcze moja kaseta jest strasznie zjechana od częstego słuchania i czasem nie słychać jednego kanału. Ale mimo to wciąż lubię do niej wracać. Trochę z sentymentu, ale chyba raczej więcej chęci posłuchania dobrej płyty.

środa, 18 stycznia 2012

Edgar SH-1 -przygotowania do dłubania

Edgar SH-1

   Za długo było dobrze... Ręce mnie już świerzbiły od dłuższego czasu, ale dopiero teraz zapadła decyzja -rozkręcamy! Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Teraz ślęczę nad odtworzeniem schematu, już mi przed oczami latają rezystorki, scalaczki i kondensatorki. Ale niedługo skończę, jeszcze tylko część zasilania lampy mi została. A że jest to drabinka powielacza napięcia, to mylą mi się już te wszystkie diody (jest ich 13). Pewna koncepcja przeróbek już jest, ale o tym napiszę dopiero, jak praca będzie skończona.
   Teraz pozostał mi magnetofon. Tylko tam jest dziurka na słuchawki. W cedeku i wzmacniaczu część słuchawkowa jest odłączona, więc na czas przeróbek pozostaje mi tylko słuchanie kaset :-) Taki przedsmak MTSKM ;-)

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Marillion -Real to Reel

Vinyl Marillion

   To pierwsza oficjalna płyta koncertowa zespołu. Pochodzi z roku 1984, więc powstała jeszcze przed ogromnym sukcesem płyty "Misplaced Childhood". Co nie znaczy, że są tu słabe utwory! O, nie! Poza tym są dwie perełki nigdy wcześniej nie wydane na płytach. "Cinderella Search" -trochę mdłe jęczenie o szukaniu tej jedynej, ukochanej oraz wspaniały "Market Square Heroes" -świetny, rewolucyjny wręcz hymn, który doskonale się nadaje do darcia ryja pod prysznicem, lub do szybkiej jazdy samochodem. Kapitalny, pozytywnie ładujący kawałek. Oprócz tego mamy po dwie piosenki z wcześniejszych albumów. "Assasing" i "Incubus" z "Fugazi" oraz "Forgotten Sons" i "Garden Party" z "Script for the Jester's Tear".
   Trochę mało, nie? Raptem 6 utworów... Ale co się dziwić, skoro najkrótszy "Cinderella Search" trwa niecałe sześć minut, a najdłuższy "Forgotten Sons" ponad dziesięć. Całą płytę można słuchać w kółko, ale bardziej lubię stronę B. Jest bardziej energetyczna, żywsza od pierwszej . Posłuchajcie koniecznie, ciekawe, czy też tak pomyślicie!

sobota, 14 stycznia 2012

Sisters of Mercy -Some girls wander by mistake

Sisters of Mercy

   Aż dziwne, że do tej pory na moim blogu ukazała się tylko jedna płyta siostrzyczek... Przecież tak bardzo lubię twórczość Pana Eldritcha! Więc dziś posłuchamy sobie debiutanckiego materiału Sistersów który ukazał się jako... czwarty album w dyskografii! A dlaczego tak? Otóż Mistrz Andrew zdecydował się sprzedać prawa do wydania wczesnych piosenek zespołu, gdy zapragnął kupić sobie białego mercedesa. I dobrze zrobił! Do tej pory, aby poznać materiał przed płyty "First and Last and Always" trzeba było zakupić jakiś bootleg zespołu, albo upolować gdzieś jego single. O ile to pierwsze nawet się udało Zibiemu (w Polsce, na początku lat 90!!!), to o tym drugim rozwiązaniu wtedy tylko można było pomarzyć.
   Tak więc mamy tu wczesne utwory zespołu. Chropowate, gitarowe, prawie punkowe. Słychać, że chłopaki zaczynają grać, ale ich muzyka ma w sobie ten magiczny pierwiastek, który wróży przyszłą karierę zespołu. Moim ulubionym numerem jest "Home of the Hit-men", króciutki, kilkunastosekundowy kawałek o tekście, który według mnie jest błędnie podawany. Liczne strony z tekstami piosenek podają, że jest to:
The sun shines on the aluminium
I guess this must be the home of the hitmen

A według mnie powinno być:
The sun shines on the Alemannia
I guess this must be the home of the hitmen

   Cóż jeszcze? Ano płyta była promowana piosenką "Temple of Love" zaśpiewaną z nieżyjącą już Izraelską wokalistką Ofrą Hazą, która to piosenka została wydana w nowej wersji przed ukazaniem się albumu "Some Girls...", a hasło reklamowe ostrzegało, że singla nie ma na płycie! I rzeczywiście. Na płycie jest oryginalna wersja utworu z roku 1983.
   Rozpisałem się jak cholera, a tu przecież trzeba jeszcze muzyki posłuchać. No to zakładam słuchawki :-)

czwartek, 12 stycznia 2012

Internetowe Zajawki vol.4
Sabaton -Jeszcze jedno piwo!


   Żeby nie było niedomówień -"Jeszcze jedno piwo" nie jest tytułem utworu tej grupy. Po prostu pierwszym pomysłem na tytuł tej zajawki było właśnie napisanie skandowanej przez publiczność prośby. Jakże nietypowej, a jednocześnie swojskiej i naturalnej! Aż sam poczułem chęć napicia się browarka. Ale, zgodnie z zasadą którą wprowadziłem do swojego życia, pijemy dopiero po 20.
   W sumie nie znam twórczości Sabatonu, ale ten filmik ukazuje coś innego niż muzyczne dokonania szwedów. Pokazuje atmosferę panującą na ich koncertach. Morda mi się cieszyła, gdy oglądałem ten filmik :-) Jest luzik, jest zabawa, jest kontakt z publiką. A o to przede wszystkim chodzi.
   ...I wypił to piwsko do dna!

wtorek, 10 stycznia 2012

Maxell AE-341 super record cleaner


   Taka zabawka w sumie. Nie wiem z którego roku pochodzi ten wynalazek, ale działa bez zarzutu! Kupiłem go na pewnym bardzo popularnym serwisie aukcyjnym za stówkę w stanie niemalże doskonałym, wraz z oryginalnym pudełkiem i instrukcją. Sprzęt wymagał tylko rozkręcenia, czyszczenia i regulacji. Teraz zasuwa, aż miło, co zresztą widać na załączonym filmiku MOJEGO AUTORSTWA. Tak, udało mi się! Pierwszy raz w życiu wstawiłem filmik na youtube. Zajęło mi to dwa dni... Mam nadzieję, że wyjątkowy profesjonalizm i niepowtarzalne ujęcia zrobią na Was niezapomniane, piorunujące wrażenie.
   A sama maszynka działa całkiem nieźle. Nie usunie co prawda najdrobniejszego pyłu, który zbierze dobra szczoteczka, ale do czyszczenia tuż przed odtworzeniem płyty nadaje się bardzo dobrze. A sam widok tej kręcącej się elektrycznej zabawki wokół płyty jest niezapomniany!
   Poza tym, chciałbym poinformować Was, Drodzy Czytelnicy, że powstał kanał na YouTube w którym będą dodawane wszelkie filmiki i  teledyski, które zostały wykorzystane w publikacjach Waszego ulubionego bloga! Aby tam trafić, wystarczy kliknąć TUTAJ.

niedziela, 8 stycznia 2012

Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy XX -Gramy z pompą!


   Serce rośnie, gdy się widzi w akcji takich ludzi jak Jurek Owsiak! A najbardziej jest człowiek dumny w siebie, z całej tej akcji, z tego, że dał kilka złoty do magicznego kartonika oblepionego emblematami WOŚP, gdy po urodzeniu swojego własnego dzieciątka widzi te wszystkie urządzenia kupione dzięki tej akcji. Gdy widzi efekty, gdy patrzy, jak jego pociecha ma badany słuch tuż po urodzeniu tylko i wyłącznie dzięki Jurkowi. 
   Pamiętajcie, nie musicie dać dużo, dajcie chociaż złotówkę, zróbcie sobie spacer na miejsce, gdzie będzie SIĘ DZIAŁO, pokażcie, że potraficie się unieść ponad polityczne waśnie, miałkie kłótnie o cokolwiek. W ten jeden dzień podajmy sobie dłonie i razem wspomóżmy... tak naprawdę sami siebie.
   Co się będzie działo w Szczecinie, dowiecie się tutaj.

sobota, 7 stycznia 2012

Klaus Schulze -Dziękuję Poland

Klaus Schulze

   Ech, no nie jest to najlepsza płyta w dorobku Pana Schulze... A mówiąc wprost -to jedna z tych gorszych. Dwupłytowy album wydany po koncertach w Polsce w 1983 roku wypada słabiutko chociażby w porównaniu z koncertówką Tangerine Dream, powstałą w tym samym roku. A Klaus w tekście w środku płyty napisał: "Nasi słuchacze byli porwani muzyką i ten entuzjazm naładował do takiego stopnia Rainera Blossa i mnie, że zagraliśmy w Polsce jedne z najlepszych koncertów". Rany, skoro te były najlepsze, to jak brzmiały te gorsze???
   "Dziękuję Poland" składa się z dwóch płyt na których są w sumie cztery kompozycje. Po jednej na stronę analoga. Każdy utwór to zapis z koncertu w innym mieście. Tak więc "Katowice" i "Warszawa" są kompletnym nieporozumieniem i brzmią fatalnie. Muzyka jest sztuczna, nienaturalna.
   -Hej, w końcu to muzyka elektroniczna, więc nic dziwnego, że sztuczna!! -uniesie się ktoś. No tak, ale Schulze potrafi zaczarować miękkim, medytacyjnie melodyjnym dźwiękiem, a tutaj tego nie ma. Muzyka trąci myszką, brak jej tego pierwiastka ponadczasowości. Po prostu brzydko się zestarzała. To jedna z niewielu pozycji w dyskografii Mistrza, której po prostu nie lubię słuchać.

środa, 4 stycznia 2012

Porcupine Tree -Up the Downstair

Porcupine Tree -Up the Downstair

   Porcupine Tree poznałem dzięki Iro. To na jednej z kaset z jego paczki (o tej paczuszce pisałem tutaj) jest nagrany "Lightbulb Sun". I gdy słuchałem jej po raz pierwszy, zaskoczyła mnie myśl: "hej, a dlaczego ja tego nigdy wcześniej nie słyszałem??" No właśnie, dlaczego? Pora nadrobić zaległości! Okazja nadarzyła się przy świątecznych wyprzedażach we wiadomym sklepie ;-) "Up the Downstair" za 22 zeta? Biorę! I na dodatek jest to wersja dwupłytowa, na drugim CD jest ich następny mini-album "Staircase Infinities".
   Jaka jest ta muzyka? Cudowna! Progresywnie przestrzenna, z malowanym pełną paletą dźwięków światem, którego zwiedzenie to sama radość i przyjemność. Nie potrafię napisać tu nic o konkretnych utworach, bo zaczynając słuchać "Up the Downstair" trzeba mieć zarezerwowane te niecałe 50 minut na przesłuchanie jej do ostatnich akordów. Wszystkie kompozycje składają się w jedną spójną całość, której poszatkowanie na kawałki obedrze tylko muzykę z jej magicznej aury. Tak więc skupić się, włączyć płytę i pozwolić się porwać, obezwładnić oceanowi muzyki stworzonej przez Stevena Wilsona i kolegów.

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Arka Noego -Pan Krakers!

Arka Noego

   No, tak jak postanowiłem, tak też zrobiłem. Arka Noego to ostatnia płyta kupiona w 2011 roku :-) Słuchamy jej sobie wszyscy od kilku dni. Syn bierze swoją zabawkową paletkę do badmintona i gra na niej jak na gitarze. Nawet całkiem nieźle, jak na dwulatka, hehe. Raz nawet po zakończeniu popisu zamachnął się i jak nie pierdzielnie nią o podłogę! Rośnie rasowy rockers, nie ma co...
   Po przesłuchaniu płyty jedna myśl łaziła mi po głowie: "wszystko na jedno kopyto." Ale jak to odbierać? Czy można pisać po prostu o stylu Arki Noego, w którym został nagrany ten materiał, czy o braku pomysłu na inne aranżacje? No, dzieciaki śpiewają w sumie na każdej płycie tak samo i w tym tkwi ich moc i radość w tworzeniu muzyki. Można to lubić, albo nie. Ja lubię :-)
   Jest też inny problem, na który zwrócili mi uwagę Yerzu i Two Bored Men. Jurek napisał "w niektórych utworach razi mnie dziecięcy wokal (np. Spytaj Milicjanta- Dezertera) i to, że utwory zatraciły przez to swoje przesłanie", a Two Bored Men stwierdził (a może stwierdzili?), że "Przez ten dziecięcy wokal poważne i fajne utwory stają się jakby karykaturalne". W sumie racja. Czy Arka ma pojęcie o czym śpiewa w "Spytaj Milicjanta"? Czy w ogóle wiedzą co to jest milicja i jaką rolę odegrała w swoim czasie? Dla mnie osobiście najbardziej jest to odczuwalne w kawałku Brygady Kryzys "Centrala". Brak tej gęstej, ciemnej atmosfery oryginału. Tutaj dziecięcy wokal jest nie na miejscu.
   Ale przecież jest tu kilka naprawdę świetnych piosenek! Prezentowany wcześniej "Gaz Na Ulicach", "Runął Już Ostatni Mur", o dziwo dobrze też wyszedł "Niezwyciężony" Armii. "Super Para", "Horror", "Lokomotywa z Ogłoszenia" i "Super Para" też są super. W sumie jest tu więcej dobrych i bardzo dobrych numerów, niż tych, nad którymi można by się zastanowić, czy aby na pewno nadają się na repertuar dla tej przemiłej zgrai dzieciaków. 
   Poza tym płyta trwa tylko 38 minut -to stanowczo za krótko! Ja protestuję!!!