Pokaż przykład MUSIC ON THE HEAD: maja 2011 -in search of the lost chord.

niedziela, 29 maja 2011

Kazik -Czterdziesty pierwszy

Kazik





Tytuł płyty pochodzi od wieku szanownego artysty w momencie wydania dzieła. A dzieło? Bez przesady... Ciężki, trudno przyswajalny materiał. Dwa cedeki, a z trudem idzie wysłuchanie pierwszego. Nie wiem zresztą, nie rozumiem tej płyty, słuchanie jej wywołuje tylko wzruszenie ramion. Nic ważnego, nic rewelacyjnego.
Chcecie posłuchać? A słuchajcie sobie, na zdrowie! Ale jakby co, to ostrzegałem!

sobota, 21 maja 2011

Pink Floyd -Ummagumma

Pink Floyd

Dziś ma być koniec świata więc cóż może być piękniejszego, niż pożegnanie go wspaniale awangardowo-eksperymentalnym albumem Kamandy Pinka Floyda?
Składa się on z dwóch płyt. "Live Album" to koncertowe wersje ich wcześniejszych kawałków (między innymi kapitalny "Uważaj z tym toporem, Eugenio"), ale prawdziwą wartością jest płyta "Studio Album".
Tam też znajdziecie suitę Sysyphus, oraz kawałek opowiadający o pewnym spotkaniu futrzaków z Piktem. I właśnie ten kawałek jest najlepszym numerem na płycie!
A koniec świata? Chwila, zaraz... Muszę zmienić płytę w cedeku!

niedziela, 15 maja 2011

Klaus Schulze -The Dresden performance

Klaus Schulze





Żartowniś z tego Klausa! Nagrać dwupłytowy album CD z... pięcioma utworami! I to na dodatek na pierwszej płycie są utwory nieparzyste, a na drugiej parzyste. Więc po każdym kawałku trzeba by przekładać krążki. Ale co to za problem, skoro pierwsze dwa numery trwają ponad 40 minut każdy? A najkrótszy ponad 10...
Płyta gorsza od opisywanego już Timewind, lecz jednocześnie posiadająca swój urok. Rytmicznie jednostajna, trochę medytacyjna, sterylnie cyfrowa. Lubię ją, ale nie wywołuje żadnych emocjonalnych burz i niepokojów. Dobra do uczenia się i do wypełnienia dźwiękami monotonii dnia codziennego.

czwartek, 12 maja 2011

Nine Inch Nails -The downward spiral

Nine Inch Nails





To chyba pierwsza płyta Gwoździ, jaką usłyszałem. Dawno temu Jurek przytargał to do akademika i powiedział: "Edgar, musisz tego posłuchać!" I posłuchałem.
I słucham do dziś.

sobota, 7 maja 2011

The echoing green -The winter of our discontent

The echoing green





Kupiłem tą płytę już jakiś czas temu na wyprzedaży w dwupłytowym secie za 10 zeta. "A co mi tam" -pomyślałem "Zobaczymy, co to". Naklejka zapowiadała electro-pop.
Po pierwszym włożeniu CD do odtwarzacza pomyślałem sobie:"Co to za g.wno?" i płyta wylądowała na dnie jakiejś tam szuflady. A dziś sobie ją odgrzebałem i słucham. Rzeczywiście, jest to jakiś tam elecro-pop. Hamerykancky :-) Serio -to amerykańska grupa.
No, szału nie ma... Pierwszy kawałek słabiutki (dlatego tak sobie pomyślałem za pierwszym odsłuchem, hehe), potem trochę lepiej, ładnie to brzmi, trochę relaksu człowiek załapie, ale czy było warto wysupłać pięć zika na tą płytę?
W końcu to prawie dwa piwa!

czwartek, 5 maja 2011

Ania Dąbrowska -Movie

Ania Dąbrowska





Ania Dąbrowska w doskonałym wydaniu. Słyszałem jej poprzednie płyty i każda była tylko jęczeniem porzuconej licealistki. A tutaj? Tutaj mamy kilka kowerów. Doskonałym wykonaniem jest "Bang, bang", "Evrybody's talkin' ", "Strawberry fields forever" i Sound of silence". Utwory w wersjach wspaniale wyciszonych, doskonale zagranych, świetnie zaśpiewanych. Można naprawdę się zasłuchać.
Płytę tą kupiłem kiedyś żonie, ale sam bardzo lubię sobie siąść i tak po prostu posłuchać.